Pewnie tak, pod warunkiem, że zamiast klepiska lub bruku byłyby deski, albo chociaż terakota. ;) W takiej chałupie na pewno był piec chlebowy, a to jest szczyt moich marzeń...
Nasza chałupa, kiedy ją nabyliśmy, wyglądała podobnie, nie była tylko pobielona, z dachu się lało na drewnianą podłogę na której rosły grzyby... Tak - grzyby, duże, dorodne. Piec był, z gliny, ale przez 100 lat był tak przeżarty sadzą, zawilgotniały, że rozsypywał się przy każdym dotyku. Na strychu było wszystko - siano, mąka, ziarno, buty, butelki, złom, gazety, maszyna do szycia (piękne nogi zaadaptowaliśmy na stolik oczywiście). Na podwórku istne pobojowisko, pełno "skarbów", a przede wszystkim rzucała się w oczy wielość buteleczek po zapachach do ciast... W tym roku podczas prac przy altanie zostało wykopane (kolejne) żelazko, ale tym razem bez duszy. Garnka ze złotem nie znalazłam. Niestety. ;)
Eee, naszej chałupki chyba zamieszczać nie będę, może jakiś detal "alboco". :) Daleko jej dawnej świetności. Czasy wymusiły zastosowanie innych metod remontowych. Dzisiaj inaczej by się ją "zrobiło", ale...
Że też nie pomyślałam, że zapachy do ciast stosowane były do TYCH wyrobów. :))) Pewnie! Na 100%! :)
Wszystkie zdjęcia prezentowane na tym blogu są moja własnością. Kopiowanie oraz wykorzystywanie ich bez mojej zgody jest zabronione. (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).
6 komentarzy:
Uroczo, naprawdę uroczo.
Ciekawe, czy w takiej chatynce dzisiaj dałoby się w miarę wygodnie przeżyć?
Pewnie tak, pod warunkiem, że zamiast klepiska lub bruku byłyby deski, albo chociaż terakota. ;)
W takiej chałupie na pewno był piec chlebowy, a to jest szczyt moich marzeń...
Nasza chałupa, kiedy ją nabyliśmy, wyglądała podobnie, nie była tylko pobielona, z dachu się lało na drewnianą podłogę na której rosły grzyby... Tak - grzyby, duże, dorodne. Piec był, z gliny, ale przez 100 lat był tak przeżarty sadzą, zawilgotniały, że rozsypywał się przy każdym dotyku. Na strychu było wszystko - siano, mąka, ziarno, buty, butelki, złom, gazety, maszyna do szycia (piękne nogi zaadaptowaliśmy na stolik oczywiście). Na podwórku istne pobojowisko, pełno "skarbów", a przede wszystkim rzucała się w oczy wielość buteleczek po zapachach do ciast...
W tym roku podczas prac przy altanie zostało wykopane (kolejne) żelazko, ale tym razem bez duszy.
Garnka ze złotem nie znalazłam. Niestety. ;)
To może (nareszcie) doczekamy i Waszej chałupki zdjęć pięknych, i licznych?
Buteleczki po zapachach do ciast? Czyżby "perfuma" do nieco większych buteleczek to była? Owszem, piliśmy ongiś; ohyda!
Eee, naszej chałupki chyba zamieszczać nie będę, może jakiś detal "alboco". :) Daleko jej dawnej świetności. Czasy wymusiły zastosowanie innych metod remontowych. Dzisiaj inaczej by się ją "zrobiło", ale...
Że też nie pomyślałam, że zapachy do ciast stosowane były do TYCH wyrobów. :))) Pewnie! Na 100%! :)
Nie muszę tam jeździć, mam relację na bieżąco :)
Zazdroszcze takich miejsc i klimatow; sielanka...
Prześlij komentarz