środa, 13 sierpnia 2008

Koty...



Koci sport...
W tym roku nie odbywa się kocia olimpiada, za to 2-3 lata temu, to była istna rzeź, począwszy od żab, przez jaszczurki, ważki, ryjówki, norniki, myszy polne, szczury wędrowne, ptaki, krety na zającach kończąc. ;) Część zdobyczy udaje mi się uratować, bo czasem przynoszą zupełnie sprawne myszy (w tym roku całe szczęście tylko norniki) i zostawiają je w domu. Oczywiście muszę później sama urządzać polowanie, zaopatrzona w patyczek do płoszenia i ręcznik do łapania. :)

1 komentarz:

ma.ol.su pisze...

Piękny Fidel, wielki, tłuściutki i sprawny bardzo, jak widać. Świetnie się prezentuje w tej wysokiej trawie, i ze zdobyczą.

Nasze kocury są bardzo leniwe i rzadko coś im się uda upolować. Ale gdyby miały taki teren łowiecki, to kto wie.
Za to kotki polują nieustannie i z wielką pasją, głównie po nocach.