niedziela, 1 listopada 2009

Kuchnia...




Paluszki na Halloween.
Nie obchodzę tego "święta", ale z racji posiadania dziecka i zamiłowania do rzeczy innych niż wszystkie postanowiłam w końcu zrobić te obleśne ciasteczka.
Nie mogę napisać o nich, że są fantastyczne, doskonałe, niebo w gębie, ale zdecydowanie lepsze niż 95% gotowców kupowanych w sklepach. Oczywiście najważniejszy jest ich wygląd.

Produkcja banalnie prosta.
Ważne żeby paluszki toczyć dosyć cienkie, ponieważ ciasto rośnie i kiedy surowe zrobimy prawie jak nasze żywe, to po upieczeniu wyjdą nam wielgachne paluchy, których nie powstydziłby się sam Yeti. ;)

200 g miękkiego masła
1 szklanka cukru pudru
1 jajko
zapach lub cukier waniliowy
2 2/3 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
duża szczypta soli
zblanszowane migdały podzielone na pół

Wg oryginalnego przepisu, a jest on tu, należy najpierw zmiksować masło z cukrem, a następnie dodawać kolejne składniki. I nie byłabym sobą gdybym czegoś nie schrzaniła... Wrzuciłam wszystko do miski i zagniotłam ciasto, jednak nie sądzę żeby miało to jakiś wpływ na finalny produkt.

Zagniecione ciasto należy zawinąć w folie i wstawić na pół godziny do zamrażalnika. Wyjmować po kawałku, toczyć rulony, wklejać migdały, nacinać "zmarszczki", układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec w nagrzanym piekarniku w 225st jakieś 10-12 minut.
Uważam, że pieczenie partiami jest wskazane, można wprowadzać modyfikacje jeżeli paluchy są zbyt grube lub niekształtne.

Dzisiaj będąc na cmentarzu zastanawiałam się czy paluchy mogłyby konkurować z obwarzankami, szyszkami czy watą na patyku. Oczywiście z pańską skórką nie miały by szans. :)

6 komentarzy:

Zbyszek pisze...

:)

dokuisalive pisze...

masakra (te paluszki) ;)
pzdr

Anonimowy pisze...

hahahahahah,okropne

ma.ol.su pisze...

Zanim tekst przeczytałam oczywiście zdjęcia obejrzałam; wrażenie koszmarne! Jak rekwizyty z filmu grozy wyglądają.
Jeszcze trzeba było je polać sokiem malinowym, to już całkiem by przypominały takie poobcinane kobiecie (starej)! Szok i dreszcze. Udało Ci się mnie wystraszyć.
Że też dzieciaki (i nie tylko) się w takich makabreskach lubują!

Karska pisze...

Prawda, że ohydne? :)

Ania pisze...

o fuuu.... ajajajajaj co to jest??? rzadko kiedy tak mnie zadziwia jakiś wpis. przy okazji też się pośmiałam. ale śmierć po plecach to mnie powąchała. ..pozdrawiam i czytam Cię dalej. i zapraszam do mnie.u mnie bardziej cywilizowane ciacha, choć na pewno nie tak.. hmm. ciekawe;)