wtorek, 6 stycznia 2009

Kuchnia...




I znowu razowiec. Tym razem z węgierską kiełbasą gyulai.
To nie jest jeszcze to, jeżeli chodzi o wędlinę, bo nie ma jak csabai kolbasz... oczywiście csípős czyli ostra. :)
Przy okazji wielbicielom węgierskich specjalów polecam sklep Papryka-Salami na warszawskiej Saskiej Kępie.

4 komentarze:

Feminine pisze...

Pola, załóżmy piekarnię! Ty będziesz piec, ja Ci będę dzieże podawać, mąki podsypywać i co zechcesz ;)
I nie gadaj o tej kiełbasie że nie taka jaka... itd... Właśnie jem cienką jarzynową na kostce rosołowej - o zgrozo ;P A Ty mi tu wybrzydzasz, że kiełbasa nie taka...

Chleb profesjonalny, piękny, ale po co ja piszę - wiadomo ! :)

Karska pisze...

Dobra, niech będzie piekarnia, ale wiesz gdzie... ;) Tyle, że trzeba wcześnie wstawać, Ty to jesteś ranny ptaszek, a ja to już nie bardzo. ;)

Kiełbasa - jasne, lepsza od zwyczajnej z Biedronki, ale nie umywa się do tej drugiej.

Anonimowy pisze...

Dzięki za namiary na sklep! Lubię węgierską kuchnię, zajrzę koniecznie.

ma.ol.su pisze...

Wygląda pysznie, pachnie nawet!
Je się przecież także oczami.