sobota, 29 listopada 2008
Kuchnia...
Wiem, robi się monotematycznie, ale...
Ten chleb jest rewelacyjny. Właśnie taki jaki lubię.
Tym razem wyszedł jeszcze lepszy, chyba za sprawą zakwasu, który teraz ma już ponad dwa tygodnie. Niby wszystko robiłam tak samo, ta sama mąka, cukier, sól, ta sama forma, ten sam piecyk... a chleb rósł powoli, bałam się, że coś jest nie tak, ale nie, jest przepiękny i przepyszny... Tylko jakby lekko niewyspana jestem. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Wygląda niesamowicie, jak od mistrza piekarskiego, aż człowiekowi ślinka cieknie.
Sama się nie odważam brać do tego wypieku, bo wydaje mi się, że nie opanuję sztuki robienia zakwasu, to znaczy tego czekania i "dokarmiania".
W każdym razie duże brawa.
Pola, masz nowego kota ;) Tego chlebowego ;PPPP
ABSOLUTBNIE ROZUMIEM...
piękny :)
Ma.ol.su, też myślałam, ze z zakwasem to trzeba jak ze zgniłym jajem. Ale nie! Wystarczy słoik (taki 900ml), nakrętka, maka żytnia razowa i woda. Jak już zacznie zalatywać kiszonką, to co mniej więcej 12-24 godziny trzeba dosypywać trochę mąki (ja zazwyczaj kopiastą łyżkę) i dolewać wody, aby otrzymywać luźną konsystencję.
To się samo robi. :)
Warto, nawet jeżeli pilnuje się chleba do 2 w nocy... Ten smak, rany... wystarczy do niego tylko maslo. :) Od kiedy upiekłam pierwszy chleb, nie kupiłam żadnego pieczywa.
Puma, tak mam!!! :)
Ale zerknij na FP... oby to był tylko chlebowy...
A trzeci wypiek opadl...
Chociaz smak i tak rewelacyjny.
Tak, do chleba trzeba przede wszytkim czasu i spokoju.
A wczoraj wesolo bylo. ;)
Prześlij komentarz