środa, 8 października 2008

Wiejskie klimaty...



Wczorajszy dzień był jednym z piękniejszych tej jesieni - światło, temperatura, zapach, kolory, dźwięki - wszytko to tworzyło na każdym kroku obrazy jakie chce się widzieć, a potem pamiętać każdego dnia, by móc do nich wracać w długie i smutne wieczory. Do tego prawdziwe babie lato, tysiące cieniutkich i błyszczących pajęczynek unoszących się w powietrzu, albo uwięzionych gdzieś na złotych liściach czy trawach. I było by pięknie, idealnie gdyby nie wewnętrzna walka jaką w sobie prowadzę, walka która powoduje bezsenność, smutek i chęć ucieczki. Ale nie ważne, nie o tym chciałam pisać.
To miejsce też ma swoją historię... Krzyżówka - tak je zwą. Skrzyżowanie 5 dróg.
Jest tu jeszcze dom jednorękiego kowala, rosną tam wielkie kasztanowce, nie wiem ile mogą mieć lat, 150-200? Kiedy zaczęliśmy tu przyjeżdżać przy jednej z dróg stała maleńka drewniana chatka, zupełnie jak chatka baby-jagi. Opuszczona, zapomniana... Pewnej wiosny już jej nie zastaliśmy. Dalej również dwa gospodarstwa. Zostały po nich studnie, kasztany, lipy i bzy. Jedna ze studni mocno interesująca, inna niż wszystkie dotychczas napotkane, duża, murowana z cegieł. Tutaj też, w klinie dróg była karczma, najprawdziwsza, miejsce dla włóczęgów, wędrowców, złodziei i łajdaków... Temat muszę jeszcze zbadać, bo bardzo mnie interesuje.
Niewiele osób może ją pamiętać, a mnie też głupio drążyć, dopytywać się i tak jakoś zawsze to odkładam. Muszę się zebrać i dowiedzieć, dokończyć temat, ten jak i wiele innych, rozgrzebanych, zostawionych na później...

1 komentarz:

ma.ol.su pisze...

Złota pogoda to i przemyślenia złote powinny być! Czego życzę Błękitnej Autorce.